piątek, 28 lutego 2014

Dlaczego Wieliczka nie kocha pieszych?

To nie będzie niestety love-story... Pytanie wbrew pozorom jest trudne i wymaga komentarza. Dlaczego niby miałoby być zasadne? I kto to jest ta mityczna "Wieliczka"? No to po kolei. Uważam, że pytanie jest zasadne, ponieważ od ponad trzech lat pomieszkiwania tutaj nie widzę specjalnej poprawy w tym względzie a to, co trzy lata temu negatywnie mnie zaskoczyło, to właśnie trudności, jakie codziennie napotyka na swej drodze wielicki pieszy.

No i kim jest ta "Wieliczka" z tytułu? Jest zarówno władzami lokalnymi (w pierwszej kolejności), jak i samymi mieszkańcami Wieliczki, którzy często wybierają samochód zamiast spaceru, bądź też, spacerując, nie sygnalizują władzom lokalnym problemów, z którymi muszą się mierzyć.



Brak miłości objawia się szczególnie w kilku aspektach. Na początek wielickie chodniki. Na ilustracji powyżej zobaczyć można typową sytuację na ulicy Sienkiewicza. To idealny przykład polityki transportowej, w której władze miasta zakładają, że brak działań to najlepsza strategia. Oba chodniki, mimo kilku znaków zakazu zatrzymywania B-36, są w dużej części zastawione samochodami. Nie będę nawet wspominał o tym, że obowiązuje w Polsce przepis gwarantujący pieszemu 1,5 metra miejsca na chodniku, na którym parkują samochody. Napotkana tam Straż Miejska tłumaczyła mi kiedyś, że "przecież oni przechodząc się zmieścili", wiec w czym rzecz? Zapytałem tylko czy szli z wózkiem dziecięcym... Uporządkowanie sytuacji jest nie na rękę władzom, bo to wiązałoby się z reorganizacją ruchu, być może wprowadzeniem ruchu jednokierunkowego, wyznaczeniem miejsc parkingowych na jezdni - słowem czymś, co ściągnęłoby krytykę pewnej grupy kierowców. Tego władze miasta nie zaryzykują. Więc niech piesi cierpią, podobnie zresztą, jak i kierowcy, którzy muszą się gimnastykować chcąc przejechać między parkującymi samochodami. Niech traci lokalny biznes. Niestety, priorytet dla miasta to nieprawidłowo parkujący...

Ale co gorsze, sytuacja ta dotyczy wielu punktów w centrum miasta. Straż Miejska nie widząca samochodów parkujących permanentnie na przejściu dla pieszych czy na zakazach zatrzymywania to wielicka norma - zobaczcie proszę na dokumentację zbieraną przez Wielickie Święte Krowy. Taka polityka transportowa...

Inny wyraz braku miłości to polityka transportowa wokół Wielickiego Kampusu - sztandarowej inwestycji ostatnich miesięcy. Czy można ze zrozumieniem przyjąć fakt, że zadbano o położenie asfaltu na drodze dojazdowej (inna droga zapewniała już dojazd z drugiej strony budynku) w sytuacji gdy nie zapewniono żadnej możliwości dojścia do szkoły chodnikiem? Czy to zachęta dla starszych uczniów, by dojeżdżali samochodami? A co z młodszymi? Ilu ich jest?


Wreszcie trakty piesze. Nie ma bardziej przyjaznych miejsc dla pieszych niż trakty. Są jak autostrady dla kierowców zawodowych:) Czy ktoś wyobraża sobie jednak autostradę z przejazdem kolejowym w poziomie jezdni i bez rogatek? Na dwóch istniejących w mieście traktach - nowopowstałym Trakcie Solnym (na ilustracji powyżej) oraz w ciągu ulicy Bednarka nie zadbano o wyznaczenie przejść dla pieszych. Nie wspominam nawet o wyniesieniu jezdni - nie zadbano choćby o pasy + znak D-6. Na Bednarce problemem jest dodatkowo bardzo słaba widoczność, z jaką muszą się mierzyć piesi. A przejścia wciąż nie ma...

O zaletach ruchu pieszego już pisałem. Nie będę więc to tego wracał. Ale jak namówić ludzi do tego, by zostawili samochód w domu, jeśli nie zapewni im się minimum komfortu na chodniku? I czemu takie działania mają służyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz